Wakacje, wakacje i po wakacjach. Spędziliśmy dwa cudowne tygodnie nad Bałtykiem, w niedużej, typowo rodzinnej miejscowości Jantar znajdującej się na Mierzei Wiślanej. To były nasze drugie wakacje z dzieckiem (pierwsze na Maderze jak Łucja miała pół roku) i zdecydowanie łatwiej było w zeszłym roku – do jedzenia wystarczał cycek, mała leżała spokojnie na kocu, można było się relaksować 😉 Tym razem z długiego leżenia na piasku nici (bieganie za aktywnym szesnatomiesięczniakiem), przed wyjściem trzeba było zaplanować posiłki no i noszenie w te i z powrotem całego plażowego majdanu. Ale nie piszę tego aby Was zniechęcać – grunt to dobre przygotowanie a towarzyszenie ciekawskiemu małemu człowiekowi to po prostu nowa (fascynująca) forma wakacyjnej rozrywki.
Jak więc się dobrze przygotować do wyjazdu?
Po pierwsze wybór miejsca.
Przede wszystkim nie dajcie sobie wmówić życzliwym ciotkom i babciom, że wakacje z maluchem to tylko agroturystyka pod Puławami 😉 Kierunek wybieracie Wy i nawet egzotyczne destynacje będą ok o ile dostosujecie swoje plany do możliwości dziecka (odpada zwiedzanie w największe upały, trzeba trochę bardziej pogłówkować gdzie i co zjeść). Jeśli chodzi o zakwaterowanie niemowlakowi niewiele potrzeba do szczęścia, starsze dzieci docenią rozrywkę ma miejscu (choć z autopsji wiem, że tak naprawdę wystarczy kilka gadżetów i towarzystwo innych dzieci). Jeśli wybieracie się do hotelu za granicą zwróćcie uwagę na przyjemne dodatki typu brodzik, plac zabaw, animacje. Nam w tym roku bardzo przypadło do gustu mieszkanie w domku w niedużym ośrodku, gdzie wystarczyło otworzyć drzwi i już mieliśmy małą z głowy 😉 Dzieciaki razem latały, był plac zabaw, a niezbyt rozległy teren pozwalał na kontrolę gdzie się maluch znajduje.
Po drugie gadżety plażowe.
Ponieważ byliśmy nastawieni na plażowanie bardzo przydatny był namiot plażowy, który chroni przed słońcem i wiatrem. Dodatkowo w naszym zestawie na plażę był koc, ręczniki, szlafrok dla Łucji jak wychodziła z zimnego morza, parawan jeśli bardzo wiało, mały basen dmuchany, do którego wsadzaliśmy małą jak już nie chciało nam się siedzieć na brzegu morza, a ona nadal miała ochotę się moczyć. Oczywiście mieliśmy też ze sobą zabawki do piasku, ale spokojnie można je kupić na straganie i nie wieźć z domu. W sumie każdą z wymienionych rzeczy można dostać na miejscu ale w sezonie nastawcie się na niezłą przebitkę cenową. Mega przydatna jest też torba termiczna, do której ładowaliśmy jedzenie i napoje. Jeśli Wasze dziecko jest na tyle małe, że nie da rady przemierzać dużych odległości weźcie ze sobą wózek i nosidło/chustę. Ten pierwszy był wybawieniem jak musieliśmy dostać się na plażę z całym tabunem rzeczy. Jeśli jednak marzył nam się spacer wzdłuż brzegu morza to wtedy w grę wchodziło tylko nosidło, bo nawet najlepszy wózek i najsilniejszy partner szybko polegną w walce z żywiołem 😉
Po trzecie jedzenie.
Jeśli macie wszystko jedzące dziecko jak my już na wstępie jesteście na wygranej pozycji 😉 Ale, o ile nie macie miejscówki z pełnym wyżywieniem, często jesteśmy skazani na nieduży (i niezbyt zdrowy) wybór w knajpach, szczególnie w małych miejscowościach. Dlatego dla nas ważne było przy wyborze zakwaterowania dostęp do kuchni gdzie mogliśmy sami szykować posiłki. I choć zrobiłam sobie wakacje od gotowania, a Łucja dostała małą dyspensę od zdrowego jedzenia to nie dalibyśmy rady żywić się przez dwa tygodnie smażoną rybą, a tak niestety wygląda polska nadmorska, gastronomiczna rzeczywistość. Drugim minusem wypoczynku w naszym pięknym kraju są często marnie zaopatrzone sklepy – produkty z tzw.niższej półki, mały wybór, za to dużo niezdrowych gotowców. Dlatego warto zabrać ze sobą choć małe zapasy, choćby po to żeby mieć czas zorientować się co gdzie można dostać (czasem nieodzowna jest wycieczka do większego miasta). Ja polecam zupy Marvit (w kubkach, trzeba przechowywać w lodówce) i suszone Dania babci Zosi firmy SYS. Mają dobry skład więc bez problemu można je podać dzieciom. Miałam też pojemniki na żywność i kilka niedużych słoików, w których mogłam zabierać jedzenie na całodzienne wycieczki. W plażowym menu były najczęściej owoce, kisiel, jogurt z musem owocowym, drożdżówki, makaron z truskawkami, zupa i duuużo wody do picia. Dzięki wspomnianej torbie termicznej mogliśmy wszystko przechowywać w bezpiecznych warunkach.
Po czwarte pozostałe przydasie.
Znane powiedzenie: brudne dziecko to szczęśliwe dziecko sprawdza się również na wakacjach 😉 jeśli jednak nie chcecie podróżować na wakacje tirem to warto wziąć ze sobą proszek do prania, klamerki i linkę do powieszenia prania (nie upieram się przy tym punkcie jeśli jedziecie do wypasionego hotelu).
Ulubione sztućce dziecka i ostry nóż to też przydatne rzeczy, szczególnie jeśli sami będziecie szykować posiłki.
Zabawki i książki – na niepogodę, na wieczorne wyciszenie, lub po prostu na chwile razem.
Podstawowe lekarstwa, żeby w razie nieprzewidzianej „przygody” nie trzeba było szukać po nocy apteki na końcu świata.
Ubrania na każdą pogodę – jeśli spędzacie wakacje w Polsce to wiecie że trzeba być przygotowanym na wszystko, ale nawet tropiki potrafią zaskoczyć deszczem lub chłodnymi wieczorami.
Kremy z wysokim filtrem, czapki, chustki na głowę – dzieciaki jeszcze mają czas by „wyhodować” sobie złotą opaleniznę a przegrzanie i oparzenia słoneczne są bardzo niebezpieczne.
No i chyba najważniejsze co trzeba zabrać to duuużo luzu 🙂 Nie denerwować się głupotami, nie spalać się na walce z rzeczami, na które nie mamy wpływu – to jest klucz do dobrego wypoczynku.
14 lipca 2015 at 20:04
❤
PolubieniePolubienie