No i nadszedł Tłusty Czwartek, a ja smażyłam mini pączki z dzieckiem w nosidle na plecach – wyczuwam subtelną nutę potu, krwi i łez w smaku 😉 Oczywiście moich, bo od momentu kiedy Łucja zmieniła miejsce pobytu z gryzącej podłogi i jeszcze bardziej gryzącego kojca nastrój od razu uległ poprawie. Dobrze że nie wymyśliłam sobie nadziewania, bo bym musiała poczekać aż pójdzie spać i przyjmowalibyśmy kalorie po nocy 😉

Co będzie potrzebne:

  • 500 g mąki
  • 3 żółtka
  • 1 jajko
  • 250 ml mleka (może być roślinne)
  • Sok z połowy cytryny
  • 1 łyżka rumu lub wódki
  • 3 łyżki oleju
  • 10 g drożdży suszonych
  • 50 g cukru

Na lukier:

  • Cukier puder
  • Sok z cytryny

Wykonanie:

Ze wszystkich składników wyrobić ciasto, pod koniec dodając olej – ciasto będzie klejące więc najlepiej użyć miksera z hakiem lub maszyny do chleba (kolejność składników: płynne, sypkie i drożdże). Zostawić w misce przykrytej ściereczką do wyrośnięcia na około 1,5 godziny. Po tym czasie krótko zagnieść, rozwałkować na grubość ok 1 cm i wykrawać okrągłe 3 cm placuszki (np.kieliszkiem do wódki lub likieru). Zostawić jeszcze raz do wyrośnięcia na około 15 minut. Smażyć partiami na tłuszczu (olej lub smalec) rozgrzanym do 175°C do złotego koloru. Pączki podczas smażenia powinny być całe zanurzone w tłuszczu – można je docisnąć np pokrywką o średnicy mniejszej niż naczynie, w którym smażymy. Można też po prostu je odwrócić, gdy jedna strona będzie już rumiana.
Odsączyć na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu i jeszcze ciepłe lukrować.